Tam, gdzie tradycyjny rynek widzi bariery, ekonomia społeczna odnajduje przestrzeń do działania i realnej zmiany. O tym, czy przedsiębiorstwa społeczne mogą konkurować z biznesem, ich wpływie na rozwój mieszkańców i potrzebie unijnego wsparcia rozmawiamy z dr Anną Waligórą, adiunktem w Katedrze Socjologii i Etyki Gospodarczej Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Co musi się wydarzyć, by ekonomia społeczna przestała być traktowana jako sektor niszowy, a zaczęła być postrzegana jako pełnoprawny element gospodarki?
Przede wszystkim musi stać się widzialna dla ekonomii głównego nurtu i dla firm działających na otwartym rynku. Podmioty ekonomii społecznej (PES) nie funkcjonują w wyizolowanym obszarze rynku - są częścią systemu gospodarczego i realizują określone funkcje, których przedsiębiorstwa komercyjne, zorientowane przede wszystkim na zysk, nie są w stanie w pełni realizować, nawet jeśli podejmują działania społecznie użyteczne. Dlatego tak ważne staje się partnerskie współdziałanie: między przedsiębiorstwami społecznymi, samorządami, organizacjami pozarządowymi oraz biznesem. To właśnie dzięki takim relacjom podmioty ekonomii społecznej mogą kooperować na otwartym rynku. I nie chodzi tu o konkurencję czy zastępowanie jednego sektora drugim, lecz o sensowne profitowo i społecznie partnerstwo.
Czy biznes jest otwarty na tę współpracę, czy jednak wciąż pojawiają się bariery?
Rozwój współpracy między biznesem a podmiotami ekonomii społecznej wymaga zaangażowania i wzajemnej świadomości ról jakie te podmioty mogą wspólnie wypełniać. Wielu przedsiębiorców nie wie, że PES mogą nie tylko odciążyć ich w działaniach z zakresu odpowiedzialności społecznej, ale i zrobić to w sposób profesjonalny, a często bardziej elastyczny. Problemem są też kwestie formalno-prawne. Często komercyjni przedsiębiorcy zakładają się, że współpraca z sektorem społecznym będzie skomplikowana, obarczona dodatkowymi obowiązkami czy ryzykiem. To zniechęca, zanim współpraca w ogóle dojdzie do skutku. Tymczasem kluczowe jest zrozumienie, że
przedsiębiorstwa społeczne są pełnoprawnymi podmiotami rynkowymi – działają samodzielnie, konkurują jakością i mogą wnieść zarówno wartość biznesową, jak i społeczną.
Sądzę, że otwarty rynek i przedsiębiorczość społeczna potrzebują wspólnego języka, przede wszystkim w zakresie korzyści wynikających z nawiązania współpracy i jej rozwijania.
A czy przedsiębiorstwa społeczne mogą konkurować z biznesem? Na czym powinny budować swoją przewagę?
Trzeba inaczej postawić pytanie: konkurencja czy kooperacja? Skłaniam się zdecydowanie ku temu drugiemu. Przedsiębiorstwa społeczne funkcjonują w innej dynamice, mają inną strukturę działania i zasoby pracy niż biznes komercyjny. One oczywiście muszą być rynkowo sprawne – oferować dobrą jakość, terminowość, profesjonalizm – ale konkurencyjność nie jest ich głównym celem. Ich siła leży we wspólnocie. Przedsiębiorczość społeczna jest głęboko zakorzeniona lokalnie. Buduje relacje, wzmacnia kapitał społeczny, aktywność na rynku pracy i współpracę między różnymi organizacjami. Taka „społeczna” firma widzi nie tylko rynek, ale też jego otoczenie: lokalnych partnerów, ich potrzeby i wyzwania, z jakimi się mierzą. To może być cenny atut w oczach rynkowych graczy poszukujących w swojej działalności nie tylko wartości ekonomicznej, ale także m.in. szans na realizację założeń społecznej odpowiedzialności biznesu.
W jaki sposób podmioty ekonomii społecznej wpływają na rozwój społeczności lokalnych?
Przede wszystkim pełnią rolę swoistego „kleju”.
Przedsiębiorstwa społeczne pozwalają bowiem wejść na rynek pracy osobom, które być może doświadczają trudności z funkcjonowaniem na nim samodzielnie. Tworzą miejsca pracy, które w kapitalistycznym systemie rynku nie powstałyby w takiej formie.
Jeśli pójdę pracować do przedsiębiorstwa społecznego, to rynek pracy stanie się dla mnie bardziej dostępny. Dobrym przykładem są Warsztaty Terapii Zajęciowej, które najpierw przygotowują uczestników do pracy na przykład w spółdzielniach socjalnych, a w kolejnym etapie umożliwiają próbę podjęcia pracy na otwartym rynku, a przynajmniej tak z założenia powinno być. Nie zapominajmy, że przedsiębiorstwa społeczne wspierają również procesy deinstytucjonalizacyjne. Coraz więcej usług opiekuńczych i społecznych jest realizowanych przez PES, co pozwala im lokalnie tworzyć nowe miejsca pracy, wypełniać rynkową niszę, a przez to wzmacniać - „kleić” - społeczności lokalne.
Jakie formy wsparcia są dziś dla PES najważniejsze?
Doświadczenie funkcjonowania przedsiębiorczości społecznej w Polsce pokazuje, że często bez odpowiedniego wsparcia przedsiębiorstwa społeczne nie są w stanie osiągnąć samodzielności rynkowej. Dlatego jeśli gdzieś jest potrzebne wsparcie finansowe to na poziomie ich usamodzielnia się i utrzymania na rynku. Konieczna jest też pomoc pozafinansowa obejmująca rozwijanie kompetencji niezbędnych w gospodarce 4.0 i 5.0. Chodzi nie tylko o „wpompowanie” środków w działalność, lecz o inwestowanie w kapitał ludzki i know-how, które pozwolą PES rozwijać się i funkcjonować długookresowo.
Czy Fundusze Europejskie przyczyniają się do rozwoju przedsiębiorstw społecznych?
Z pewnością. Unijne środki trafiają do przedsiębiorstw społecznych za pośrednictwem Ośrodków Wsparcia Ekonomii Społecznej (OWES), które działają subregionalnie i doskonale rozumieją lokalne potrzeby. Dzięki temu pomoc jest precyzyjna i odpowiada realnym wyzwaniom, z jakimi mierzą się poszczególne podmioty społeczne. Ważne jednak, by za pomocą środków unijnych wspierać PES nie tylko w początkowej fazie ich działalności, ale również na późniejszym etapie, zapewniając możliwość stabilnego funkcjonowania i rozwijania działalności poza systemem publicznego wsparcia.
Wielkopolska od lat inwestuje w rozwój PES. O jakich efektach możemy mówić?
W regionie sukcesywnie przybywa przedsiębiorstw społecznych i organizacji, które je prowadzą. I to jest świetna wiadomość. Od 2010 roku działa Wielkopolski Ośrodek Ekonomii Społecznej, który stał się rozpoznawalną marką w sektorze i budzi zaufanie. W regionie funkcjonuje też wiele organizacji trzeciego sektora, które sieciują przedsiębiorstwa społeczne, łączą je z biznesem, wspierają merytorycznie i finansowo, pomagając wdrażać innowacje. Można i trzeba tu wymienić m.in. Stowarzyszenie Centrum Promocji i Rozwoju Inicjatyw Obywatelskich PISOP. Przykładem takiego udanego sieciowania jest jedno z leszczyńskich przedsiębiorstw społecznych - Ad Bonum sp. z o.o. non profit, które w ramach grantu od przedsiębiorcy z otwartego rynku zdobyło środki na wdrożenie innowacyjnych produktów w ramach autorskiej marki „Manufaktura Społeczna Dobry Gest”. Początkowo przedsiębiorcy społeczni zajmowali się głównie cateringiem; teraz rozwijają działalność w obszarze żywności premium i artykułów dekoracyjnych z recyklingu – między innymi autorskich czekolad i świec z surowców wtórnych. To pokazuje, że PES potrafią być zarówno konkurencyjne, jak i innowacyjne.
Co jest największą niewykorzystaną szansą ekonomii społecznej w Polsce?
Uważam, że nie powinniśmy mówić o niewykorzystanych szansach, a bardziej skupić się na tym, co już zostało osiągnięte. Jednak skoro pan pyta, to chciałabym, aby w przyszłości przedsiębiorstwa społeczne działały nie tylko w oparciu o dotacje czy lokalne zasoby, ale mogły współtworzyć wartość rynkową i rozwijać się samodzielnie. Chodzi o to, by ekonomia społeczna nie była „wiecznie dotowana”, lecz mogła samodzielnie funkcjonować w gospodarce, wchodzić w partnerstwa z biznesem i wykorzystywać działalność rynkową do realizacji celów społecznych.
Jakie perspektywy rysują się przed sektorem ekonomii społecznej?
Zakładam, że jasne i obiecujące. Przedsiębiorcy społeczni mają solidną bazę do współpracy, dostęp do różnego rodzaju środków finansowych, po które coraz sprawniej potrafią sięgać. Jeśli połączyć idee ekonomii społecznej z przedsiębiorczością społeczną oraz zasadami odpowiedzialności społecznej, to można śmiało założyć, że sektor zmierza w dobrym kierunku.
Rozmawiał: Łukasz Karkoszka


