Tu kawałek gliny może się zmienić w kubek, świecznik, designerską filiżankę lub w… nowe możliwości. Ubabrane to nie zwykła pracownia ceramiczna - to przestrzeń, w której sztuka daje wsparcie, a każdy rękodzielniczy eksponat staje się opowieścią o sile, wrażliwości i wspólnocie.
Na półkach stoi ceramika użytkowa: filiżanki do espresso, delikatne talerzyki, miseczki o nieregularnych brzegach. W innej części pracowni równo ułożone, starannie zapakowane wyroby czekają na wysyłkę. Justyna Matysiak spogląda przez okno. Stylowo ubrana, z wisiorem w kształcie serca. W swoim dorobku ma Grand Prix Insita 2007 - międzynarodowego festiwalu sztuki naiwnej art brut i outsider art. Jak dotąd żadnemu innemu reprezentantowi Polski nie udało się powtórzyć tego sukcesu. Jej prace trafiły do wielu muzealnych kolekcji, także tych międzynarodowych. Dziś już nie maluje, ale nadal tworzy sztukę na swój sposób. W środku pracują kolejne osoby z Ubabrane zespołu. To sześć różnorodnych postaci. Iwona, Adriana, Przemek, który jest od początku powstania pracowni. Tak, jak Justyna i Róża pracuje na stanowisku: rękodzielnik. I Martyna, która jest absolwentką psychologii i wspaniale prowadzi media społecznościowe.
***
Do rozmowy zaprasza Iwona Stempniewicz, współzałożycielka Ubabrane, odpowiada tu za artystyczny ferment. Z wykształcenia graficzka. Ukończyła też wzornictwo przemysłowe i architekturę wnętrz na poznańskim Uniwersytecie Artystycznym. Przez ponad 20 lat pracowała w Warsztatach Terapii Zajęciowej, gdzie między innymi prowadziła pracownię ceramiczną.
Trzy lata temu razem z Adrianą Domachowską postanowiły najpierw założyć fundację, a później przedsiębiorstwo społeczne, by wspierać osoby z niepełnosprawnościami na rynku pracy. Na początku ze wsparciem przyszły unijne fundusze dostępne w ramach Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej prowadzone przez poznańską Barkę. Ubabrane skorzystały głównie ze wsparcia doradczego i szkoleniowego, co pomogło im poukładać plan działania, przełożyć idee na realny biznes i zrozumieć, jak połączyć misję społeczną z twardą stroną przedsiębiorczości. Wspólna wizja, pasja do rękodzieła i potrzeba tworzenia przestrzeni, w której osoby z różnymi „ograniczeniami” mogłyby rozwijać swoje kompetencje, stały się fundamentem ich działalności.
– Osoby z niepełnosprawnościami zbyt często postrzegane są jako te, które nie są w stanie samodzielnie zarabiać, a ich umiejętności - szczególnie rękodzielnicze - bywają lekceważone czy wręcz infantylizowane. My chciałyśmy to zmienić. Dałyśmy im realną szansę, a one wykorzystały ją w pełni, tworząc profesjonalne rękodzieło, które dziś z powodzeniem konkuruje z produktami dostępnymi na rynku. Udowadniamy, że jeśli tylko stworzy się odpowiednie warunki, osoby z niepełnosprawnościami potrafią tworzyć wyroby na najwyższym poziomie, cenione przez klientów za jakość, pomysł i autentyczność – opowiada.
– Stworzyłyśmy markę odpowiedzialną społecznie, która oferuje pełnowartościowe, profesjonalnie wykonane produkty.
To, że powstają one w rękach osób z niepełnosprawnościami, jest dla nas ogromną wartością dodaną. A jesteśmy „Ubabrane”, bo jesteśmy zaangażowane. Jeśli robi się coś z pasją, nie da się „ubabrać tylko paluszka” – trzeba w to włożyć całego siebie, całe serce. Manufaktura, którą rozwijamy w naszej pracowni, może i nie jest perfekcyjna w klasycznym rozumieniu rzemiosła, ale jest za to prawdziwa, spontaniczna i pełna szczerej twórczości. To przestrzeń, w której celebrujemy różnorodność talentów, doceniamy indywidualne możliwości i udowadniamy, że piękno może mieć bardzo różne oblicza – podkreśla i sięga po malutki, różowy świecznik. To praca Przemka, jednego z pracowników Ubabrane. Zarysy czterech ludzkich postaci splatają się ze sobą, tworząc jedną całość. Kiedy zapali się świeczkę w środku, w migoczącym świetle ognia pojawiają się uśmiechnięte twarze.
– Na początku tego nie zauważyłam – przyznaje, przyglądając się pracy. – Ten świecznik może nie jest idealny, pewnie mogłabym się przyczepić do jakości wykonania, ale ma ogromną wartość emocjonalną. I to jest coś, czego nie da się podrobić. To jedna z pierwszych prac Przemka, który od tamtej pory zrobił ogromny progres. Dziś przygotowuje już w pełni profesjonalne ceramiczne dzieła, które w niczym nie ustępują rękodzielniczym standardom.
***
Do stołu przysiada się Róża Iszkuło o delikatnym głosie i niebieskich włosach. Ma 22 lata, spektrum autyzmu i ADHD. Jeszcze kilka lat temu była cicha, wycofana, niepewna. Dziś promienieje. Zaraża uśmiechem, pewnością siebie. Ze swobodą opowiada o tym, co kiedyś było dla niej trudne. Swoim doświadczeniem dzieli się też z innymi - występuje na różnego rodzaju konferencjach i spotkaniach, gdzie opowiada o życiu w spektrum i swojej codzienności, która potrafi być wymagająca, ale też piękna na swój własny sposób. W Ubabrane jest od blisko trzech lat. Tu rozkwitła - najpierw jako wolontariuszka, potem jako pracowniczka.
– Po maturze nie chciałam kontynuować nauki. Szukałam pracy, ale przez swoje ograniczenia nie mogłam jej znaleźć. Na przykład praca w obsłudze klienta odpadała, za dużo bodźców. Ania Janiak opowiedziała mi o Ubabrane. Przyszłam na dwa tygodnie wolontariatu… i zostałam – opowiada.
W pracowni odpowiada za tworzenie kubków i zdobienia. Gdy rozmawiamy z precyzją i starannością dekoruje jeden z nich. Jej zawodowa przygoda z Ubabrane powoli dobiega końca. Wraca do nauki. Chce studiować terapię zajęciową.
– Będę tu wpadać jako wolontariuszka, a w przyszłości chciałabym tu pracować jako osoba wspierająca. Ubabrane to dobre miejsce na bycie sobą, rozwijanie nie tylko zawodowych umiejętności i... popełnianie błędów – mówi.
***
Do pracowni wchodzi Adriana Domachowska - jak zwykle w biegu, jak zwykle między jednym obowiązkiem a drugim. Wraca właśnie od księgowej. Z wykształcenia psycholożka, przez piętnaście lat kierowała Warsztatem Terapii Zajęciowej. W Ubabrane jest od zadań specjalnych: biurokracja, finanse, projekty, te wszystkie dokumenty i formularze, które większość omija szerokim łukiem, ona bierze na siebie. W trakcie rozmowy cały czas sprawdza, czy pracownicy czują się komfortowo, czy nikt nie potrzebuje drobnego gestu wsparcia.
– Przez ponad 20 lat w WTZ wypracowałyśmy z Iwoną własny styl działania, ale w pewnym momencie poczułyśmy, że zrobiło nam się tam po prostu za ciasno – opowiada. – Najbardziej zależało nam na aktywizacji zawodowej uczestników. A z tym bywa różnie. Rynek pracy nie czeka na nich z otwartymi ramionami, a warsztaty, choć ważne, często nie dają przestrzeni do zdobywania nowych doświadczeń. Wiele osób spędza tam rok za rokiem, a jedyną „nowością” bywa wyjście na kawę. I do tego te powtarzalne schematy zawodowe: sprzątanie, prace ogrodowe. A nie jest to granica ich możliwości. Przecież w ten sposób możemy przeoczyć potencjał osób z niepełnosprawnościami. Wychodzę z założenia, że praca nie jest przywilejem, tylko prawem każdego człowieka. I jeśli system tego nie gwarantuje, to trzeba zacząć budować własne rozwiązania: od zera, pod prąd.
Pasja i wiara w potencjał osób z niepełnosprawnościami sprawiły, że Ada już kilka lat temu zaczęła przecierać im ścieżki na otwarty rynek pracy. Pomogła założyć m.in. „Taką mydlarnię” - niewielką, społeczną manufakturę, która wbrew wszystkim sceptykom utrzymała się na rynku i dziś zdobywa grono klientów.
– Porzucenie stałej pracy na rzecz przedsiębiorstwa społecznego było odważną decyzją, ale dla nas jedyną możliwą – mówi. – Czy było warto? Nie śpimy po nocach, pracy mamy znacznie więcej niż w WTZ… ale tak, było warto – uśmiecha się, a w tym uśmiechu mimo zmęczenia jest satysfakcja. – Kiedy widzisz progres swoich pracowników, jak rośnie ich pewność siebie, jak zaczynają wierzyć w swoje kompetencje, to wiesz, że to wszystko ma sens.
Poza tym chcemy pokazywać, że przedsiębiorstwo społeczne nie oznacza niskiej ceny i niskiej jakości. Że ekonomia społeczna może być rzetelna, profesjonalna, atrakcyjna.
Zwiększanie jej widoczności też jest dla nas ważne.
***
Ubabrane to nie tylko miejsca pracy. To także żywa, pulsująca przestrzeń, w której regularnie odbywają się warsztaty - dla seniorów, dla mężczyzn, dla osób z niepełnosprawnościami, które nie korzystają z innych form wsparcia, a tu po raz pierwszy dostają szansę, by spróbować czegoś nowego. Mogą rozwijać się zawodowo, również artystycznie, bez presji, za to z poczuciem, że ktoś naprawdę widzi ich potencjał. Na koniec zaglądamy jeszcze do pieca. W środku czekają na wypał kolejne produkty, które niedługo trafią do klientów. Każdy z nich dostanie ręcznie wypisaną kartkę: „Kupując produkty Ubabrane stajesz się jednym z „UBABRANE_OGNIWO”, czyli współtwórcą miejsca, w którym ludzie różnorodni znajdują swoje miejsce pracy”. Ubabrane jest MARKĄ SPOŁECZNĄ ODPOWIEDZIALNIE.
***
Poznańska Fundacja Ubabrane skorzystało ze wsparcia doradczego, prawnego, biznesowego, specjalistycznego i tutoringu w ramach unijnego projektu „Wielkopolskie Centrum Ekonomii Solidarnej” prowadzonego przez Fundację Pomocy Wzajemnej Barka. Projekt zapewnia m.in. środki finansowe na tworzenie miejsc pracy w nowych i istniejących przedsiębiorstwach społecznych, a także usługi doradcze i animacyjne w środowiskach lokalnych. Przedsięwzięcie realizowane będzie do grudnia 2028 r. Całkowity koszt projektu to ponad 30,2 mln zł, z czego unijne dofinansowanie wyniosło ponad 21,1 mln zł.
Łukasz Karkoszka


